poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 1 - Chciwość Pomarańczki

Kiedy rano obudziłem się, zobaczyłem siostrę zjadającą pomarańczę. Wpychała ją sobie do policzków i przenosiła do swojego domku, do którego nie kazała mi wchodzić. Potem szła po więcej, więcej, wracała, znów szła i tak w kółko. Parzyłem na nią jednym okiem, ponieważ jednym ciągle spałem.
- Leniu, wstawaj. Trzeba zebrać zapasy. - powiedziała Pomarańczka.
- Na co Ci zapasy, jak mamy codziennie świeże jedzenie w pojemniku? - popatrzyłem na nią podnosząc wzrok.
- Na mózg upadłeś!? Zdechniemy tutaj! - powiedziała wymachując przed moim nosem łapkami.
Wstałem i wziąłem dwa ziarenka kukurydzy. Usiadłem w kołowrotku i patrzyłem jak moja biedna, mało wiedząca siostrzyczka dwoi się i troi by nazbierać zapasów. Nieważne, że będzie mówić, że jestem leniem, zapasów nie trzeba zbierać, a chomiki są leniwe. Lecz ona oczywiście musi protestować i cały czas marudzi. To zdjęcie zdołała zrobić moja właścicielka, kiedy Poma biegała po całej klatce:

Biega jak poparzona. Nawet przez chwilę zapomniała, że chodzi się po trocinach, nie po górnych prętach. Wyszła na domek i zaczęła się rozglądać po klatce, a nawet i poza jej granicami.
- No gdzie to... - stała przy prętach i patrzyła na jedzenie w pudełku - Patrz! - popatrzyłem na pudełko - Musimy je zdobyć! - dodała po paru sekundach a potem się oblizała.
- O nie, ja nigdzie nie idę. Nie pakuj mnie nawet w to. Mnie jest dobrze tutaj i nie zamierzam tego tracić! - prychnąłem na nią i poszedłem w swój ciepły kącik, by dokończyć ten poranny sen.
Poma zaczęła gryźć pręty od wejścia do klatki. Po pięciu minutach przestało to być znośne, ale niedługo potem przestała je gryźć. Ciekawe, co było tego powodem. Nie widziałem, bo spałem. Ale tak naprawdę to Poma otworzyła drzwiczki i wyczepiergała się na nie. Chciała zeskoczyć, ale było za wysoko, jeszcze by się połamała, więc wyszła na górne pręty klatki i w ten sposób weszła na biurko Julki. Potem zeskoczyła na krzesło, potem na stojący obok plecak dziewczynki. Potem skoczyła już łatwo na ziemię i podeszła do pudełka pełnego jedzenia.
- Mniam! To wszystko sobie zachomikuję! - i dopiero teraz dotarło do mnie, że chomikowanie pochodzi od słowa chomik.
Teraz pozostało jej tylko wrócić. Tylko jest jeden problem - jak? Zejść było łatwo, ale jak wejść? Oby nie przyszła teraz Julka, bo wyrzuci ją na podwórko. Spróbowała pchać pudełko, ale nawet centymetra nie przepchnęła. Ja stałem i patrzyłem na Pomę. Miała takie maleńkie łapki, sama była niewielka, więc nie dźwignie ani nie przesunie czegoś, co waży nawet odrobinę więcej od takiego stworzenia. Lecz nie udało jej się przepchnąć tego pudełka przez następne 20 minut. Stałem tak i patrzyłem na nią, jak się siłuje.
- Nie wstyd Ci, że teraz nie wyjdziesz? - zaśmiałem się delikatnie, lecz ona odwzajemniła to złym prychnięciem.
- Ja chcę tylko to pudełko, w którym jest zapas jedzenia na cały rok. - powiedziała prychając jeszcze raz.
Wiedziałem, że moje gadanie nic nie pomoże. A niech se robi co chce. Już mnie przestało to interesować. Wróciłem w kąt i zasnąłem. Obudziłem się godzinę później, zobaczyłem jednym okiem, ale Pomy nadal nie było. Zobaczyłem za kraty. Pudełko stało gdzie wcześniej, a Pomy tam nie ma. Rozglądnąłem się po pokoju. Nie ma. Nigdzie jej nie zobaczyłem. A może jednak znalazła sposób na dostanie się z powrotem do klatki? Zobaczyłem do jej domku, do którego nie wolno było mi wchodzić. Nie ma. Wszedłem do domku z nadzieją, że wyjdzie z ukrycia i wypędzi mnie z niego, lecz nic takiego nie nastąpiło. Postanowiłem grzebać w trocinach, żeby ją znaleźć. Jednak nie było tam nawet jej włoska.
- Pomarańcza! Gdzie jesteś?! - krzyczałem poza klatkę. Odezwało się jakieś skrobanie.
- Ciiiiichoooo, szszszszuukaammm mmmaterriałóówww!!! - Reszty nie usłyszałem. Coś szumiało, ale nie wiem dokładnie co.
Nagle drzwi się poruszyły i zaczęły powoli otwierać, a głos ucichł. Do pokoju weszła zdziwiona Julka i przeleciała pokój swoim spojrzeniem. Ku niej podbiegła Poma, chomiczka, której szukałem. Julka wzięła chamsterka na ręce.
- Pomcia, jak się wydostałaś z klatki? - spytała dziewczynka głaszcząc Pomę. - No nic, wskakuj. Więcej tak nie rób. - dodała, włożyła samiczkę do klatki i podała jej trzy kawałki pomarańczy. Łapczywie je wzięła i pobiegła do domku, gdzie je zachomikowała. Wtedy poczuła mój zapach w jej domku.
- Co tutaj robiłeś? - prychnęła i wystawiła łebek z norki, tak, że aż się cofnąłem do tyłu.
- Szukałem Cię. Myślałem, że się jakimś cudem dostałaś do klatki. - powiedziałem z niepewną miną. Poma prychnęła znowu. Zagoniła mnie do swojego kąta, gdzie zakończyłem ten dziwny dzień.

The End
Rozdziału 1 - Chciwość Pomarańczki

Chomik Chrupek

Helou!

Jestem chomikiem, jestem teraz w klatce. Stworzyłem bloga, bo nie wiem jak i gdzie zapisać swoje przygody. Jednak zostaną w mojej głowie na zawsze.

Mam na imię Chrupek, jestem chomikiem Syryjskim. Kolor mojej sierści to jasny mandarynkowy, taki jasny pomarańcz, tylko mandarynka. Ważę 45 g. Jestem niewielki, ale za to przyjacielski. Moją panią jest Julka, niewielka, siedmioletnia dziewczynka. Chce dla mnie jak najlepiej, często się ze mną bawi. Bardzo ją lubię. Dzielę klatkę z moją siostrą - Pomarańczką. Właśnie chrupie pomarańcze. Tak, wiem co myślicie. Nazwano ją dlatego, że ma sierść koloru pomarańczy. Nie! Ma szarą sierść, trochę brązową. Nazwano ją tak dlatego, że lubi pomarańcze. Jest szara, ponieważ mój ojciec Dropsik był szary, a moja matka - Mimi mandarynkowa.

Dobra, koniec o mnie, czas na moje przygody!